„Kuchnia
Franceski to przepyszna historia o dzieleniu się miłością, życiem, radą i –
nade wszystko – jedzeniem, autorstwa człowieka, który rozkochał Amerykanów w słonecznej Italii.
Francesca, samotna matka dorosłych już dzieci,
postanawia podjąć pracę gosposi. Nie chce żyć samotnie, a swoją pasją, czyli
gotowaniem pragnie się z kimś podzielić. Jej pracodawczyni, Loretta, początkowo
nie jest zachwycona surową, starszą panią. Powoli jednak, przysmaki gotowane
przez Franceskę, jej mądrość i życzliwość sprawiają, że dom Loretty staje się
prawdziwym domem, gdzie znajdzie się miejsce na przyjaźń, życzliwość, a może
nawet na miłość…?”
Mając przed sobą tą książkę myślałam, że to będzie bardzo porywająca historia o słonecznej Italii. Niestety trochę się rozczarowałam początkiem, który ciągnął się i ciągnął bez większej akcji. Nie będę Was oszukiwać początek tak mnie męczył, że szybko zasypiałam i moje czytanie odwlekało się w nieskończoność. Pewnego dnia zdegustowana, że nie mogę się zmotywować do czytania powiedziałam: „Koniec! Najwyższy czas, żeby ją skończyć”. Nie powiem od połowy akcja przyśpiesza, poznajemy bliżej bohaterów książki i wciąga nas coraz bardziej. Dla mnie końcówka była zdecydowanie najlepsza, wreszcie coś się działo i do tego Pezzelli potrafił zaciekawić zwrotami akcji. Przede wszystkim podoba mi się postać Fraceski niezwykle ciepłej i dobrej osoby, która do tego wspaniale gotuje. Chętnie wypróbuje jej przepisy, które autor zamieścił na końcu i okładkach. Doskonale pasuje na przed wiosenną pogodę. Dla nas wszystkich lubiących powieści z gotowaniem w tle na pewno ta książka przypadnie do gustuJ
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz